Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

24 lipca 2016 r.
13:00

„Za Bugiem”: Film o tragicznych dziejach polsko-ukraińskich

Na zdjęciu z lewej bracia Tadeusz i Stach Buczko. Z prawej Aleksandra Rydzkowska
Na zdjęciu z lewej bracia Tadeusz i Stach Buczko. Z prawej Aleksandra Rydzkowska

„Współżycie na co dzień z Ukraińcami dawało poczucie, że Polacy to jakby lepszy gatunek. Ale to tylko takie odczucie, bez żadnego znaczenia, bo i tak na co dzień bawiliśmy się wspólnie i wspólnie przedrzeźnialiśmy Żydów” - pisze w swoich pamiętnikach Aldona Rybarska, z domu Buszko, która dzieciństwo spędziła w Siedliskach na terenach dzisiejszej Zachodniej Ukrainy. Relacje rodziny, która w 1944 roku ratowała się ucieczką i osiadła w Hrubieszowie oraz na Ziemiach Odzyskanych zostaną wykorzystane w filmie dokumentalnym „Za Bugiem”. Zdjęcia rozpoczynają się w sierpniu.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować


Film dokumentalny o tragicznych relacjach polsko-ukraińskich w czasie wojny nakręci Aleksandra Rydzkowska, studentka kierunku filmowego na Akademii Sztuki w Mediolanie. Pracować będzie z międzynarodową grupą, w skład której oprócz Polaków wchodzą także Ukrainiec, Hindus i Włoch.

- Historię rodziny poznałam z opowieści krewnych i pamiętników babci Aldony. Byłam poruszona tym, że mimo wielu okropieństw, których była świadkiem, nigdy nie opowiedziała się po żadnej stronie i nigdy nie krytykowała Ukraińców jako narodu. Nie obarczała ich winą za swoje nieszczęścia - podkreśla Aleksandra Rydzkowska. - Według mnie tak tragicznych wydarzeń nie można oceniać w perspektywie „dobry” lub „zły”. O tym będzie ten film.

Wieś z dala od wojny
„Nasza wieś leżała daleko od głównej drogi, daleko od miasta, nawet do gminy nie było blisko, więc wojnę tylko poznawaliśmy głównie ze słyszenia. Gdzieś tam strzelano, gdzieś tam wybuchały bomby, przeleciały samoloty...” - pisze w swoich pamiętnikach Aldona Rybarska. „Przyszła nowa władza, zaczęły się nowe porządki. (…) Z naszej wioski tylko jedna rodzina została wywieziona na Sybir, ale kilku właścicieli bogatszych gospodarstw, ładniejszych domów „rozkułaczono”. Kazano im się wynosić, bo inni „mają prawo” do ich majątku. Tak się stało z jednym naszym sąsiadem, kuzynem taty. W jego domu zorganizowano świetlicę wiejską, zwołano młodzież i zaczęto organizować jakieś imprezy, żeby przekonać mieszkańców, jaka wspaniała jest ta nowa władza, jaki wyrozumiały i kochany jest nasz wódz Józef Stalin. Tata swoje tablice „Sołtys” schował pod podłogę...”

Wszyscy mieszkańcy wioski byli dwujęzyczni. Rozmawiali po polsku i ukraińsku. Przed 1939 rokiem w szkole i przedszkolu wszystkich obowiązywała nauka języka polskiego, ale od roku szkolnego 40/41 w szkole można było rozmawiać tylko po ukraińsku. Dodatkowym językiem był rosyjski.

„Nauczyciel, starszy wiekiem, był bardzo surowy i wymagający. Wygrażał się polskim dzieciom, że za mówienie w swoim języku będą surowe kary. Nie tylko w szkole nie wolno mówić po polsku, w domu też. Mówił, że jak się dowiedzą, że rozmawiamy w polskim języku, to grozi nam wywózka na Sybir” - czytamy w relacji.

Sąsiedzi
We wsi na stałe mieszkały dwie rodziny żydowskie. Stanowiły bardziej odizolowane, hermetyczne środowisko. Na lato przyjeżdżali też inni Żydzi. Jedni się „wczasowali”, a inni, biedniejsi zrywali jabłka, gruszki, śliwki, które suszyli potem w zbudowanej w sadzie małej suszarni i sprzedawali zimą w mieście.

„Żydzi byli trochę dla nas, dzieci, odrębną kategorią ludzi. (...) Sposób zachowania się Żydów, sposób mówienia był inny od naszego i śmieszył nas. W sobotę odbywali swoje modły, a my pod oknami hałasowaliśmy i przedrzeźnialiśmy ich” - wspomina Aldona Rybarska. „Mój tata tłumaczył, że tak nie wolno robić, „oni modlą się po swojemu, a my po swojemu”

Wioska była raczej bogata. Chociaż na Ukrainie jakoś tak było, że to Polacy byli na ogół bogatsi i zatrudniali Ukraińców. Nie była to jednak reguła.

„W rezultacie takich różnic wielu biednych Ukraińców szczerze popierało jednak władze komunistyczne i pomagało prześladować, rozkułaczać i wysyłać na Sybir co bogatszych Polaków. Naszej rodziny początkowo prześladowanie nie objęło, bo tak naprawdę nie byliśmy bogaci” - przyznaje.

Polacy w niedziele i święta szli do Bielina, gdzie stał kościół katolicki. Ukraińcy zaś szli do Puzowa, gdzie była cerkiew prawosławna. Mieszane małżeństwa nie należały do rzadkości. Do ustalenia była kwestia, w której świątyni odbędzie się ślub. W zależności od tego wychowywano i chrzczono potem dzieci.

Widmo Sybiru
Ojciec Aldony, Bazyli Buszko, był w 1941 roku brygadzistą polowym w kołchozie. Kiedy jednak zaczęło dziać się źle, bo okazało się, że do podziału nie było wiele, a chętnych do pracy jeszcze mniej, zaczęto szukać winnych.

„Przypomniano sobie, że ojciec jest kułakiem, a jego matka wywodzi się z jeszcze bogatszych obszarników. (…) W ten sposób zawisło nad nami widmo Sybiru. Nawet został już wyznaczony termin. Kilka dni żyliśmy w potwornym strachu. Nagle jednak rozległy się huki, nadleciały samoloty, z daleka słychać było strzały i okazało się, że jesteśmy już pod inną władzą. Okupacja sowiecka zniknęła, a w jej miejsce pojawiła się okupacja niemiecka. W ludzi, a w nas w szczególności, wstąpiła wielka radość, wielka ulga. Nie ma już przymusu kołchozowego życia. Nie ma groźby Sybiru!” - pisała Rybarska.
Radość była jednak przedwczesna. W domu robiło się coraz głodniej, bo wszystko trzeba było oddawać Niemcom. Nie odbierali tylko gryki i to ona stanowiła podstawę wyżywienia.

„W domu zawsze do dyspozycji była wódka własnego wyrobu i suszone liście tytoniu. Te brat wymieniał na męskie części garderoby i tym sposobem sprowadził na całą rodzinę tyfus plamisty. Najpierw zachorował brat i tato, a potem po kolei wszyscy prawie domownicy. Nie chorowała tylko mama i dwuletnia Mila” - pisze Aldona, która sama trafiła do szpitala powiatowego we Włodzimierzu. „Niektórzy chorzy dostają jakichś napadów: wstają z łóżka, w amoku biegają po korytarzu, niekiedy mężczyźni bez dolnej bielizny. Pielęgniarki zarzucają im koc na głowę i siłą ściągają do sali, do łóżka. Z naszej rodziny wszyscy przeżyli”.

Dwie srogie zimy
Choroba była jednak wybawieniem. Przy wjeździe do zagrody Buszków Niemcy przybili tablicę z dwujęzycznym napisem „tyfus plamisty”. Po epidemii nie groziły im już niemieckie kontrole. Bezpieczniejsze były nawet żydowskie dzieci, które chroniły się w ich stodole.

„Było to rodzeństwo: chłopiec 16 lat i dziewczynka - 14. Całe dwie zimy, i to srogie zimy, te dzieci chowały się w naszej stodole. Wieczorem, kiedy było ciemno, pukały do okna i przez okno otrzymywały coś do jedzenia. Sami cierpieliśmy niedostatek jedzenia, bo wszystko trzeba było Niemcom oddać, ale tym żydowskim dzieciom zawsze coś się znalazło” - wspomina kobieta. „Te dzieci żydowskie uniknęły pogromu żydowskiego jaki zgotowali im Niemcy i Ukraińcy. Rodzeństwo i rodzice zginęli w jakimś obozie. Ci dwoje w naszej stodole dotrwały do roku 1944, kiedy wojska polsko-sowieckie wyzwoliły te tereny. Jankiel znalazł się po wojnie w Związku Radzieckim, a Ryfka w Stanach Zjednoczonych. I dlatego moja mama, a potem najstarsza siostra, otrzymały medal Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”.

Strzał i krzyk
Aldona Rybarska wspomina, że Niemcy rozpoczęli politykę wykorzystywania Polaków i Ukraińców aby sprowokować samozagładę. W niektórych większych miejscowościach powstały placówki policyjne, w których do pracy werbowano Ukraińców pracujących pod dowództwem niemieckim.

„Nieporozumienia już narastały, bo Ukraińcy, pełniąc rolę niemieckich sługusów uczestniczyli w pacyfikacjach, aresztowaniach, zabieraniu produktów z gospodarstw dla Niemców (...) Po jakimś czasie ukraińscy policjanci opuścili posterunek, zabrali broń i poszli do lasu by samodzielnie szukać zemsty na Polakach. Niemieccy okupanci zwerbowali więc do powołanych placówek polskich młodych mężczyzn żeby bronić ich przed ukraińskimi partyzantami. Zaczęły się więc porachunki, czasami wręcz regularne bitwy. Uzbrojeni partyzanci ukraińscy napadali na polskie wioski i wybijali Polaków co do nogi, od starca do dziecka! Zabudowania palono”.

Pewnego dnia Rybarska zrywając maliny przy płocie sąsiada usłyszała strzał i krzyk.

„Byliśmy w panicznym strachu. Każda noc przeżyta to zwycięstwo. Mama zainicjowała specjalne rodzinne nabożeństwo do Matki Boskiej o ratunek, o opiekę. W ciągu pięciu czy siedmiu dni cała rodzina gromadziła się w pokoju i odmawialiśmy „Pod Twoją obronę”. Przed jedną nocą, jakaś dziewczyna od sąsiadów Ukraińców uprzedziła niektórych sąsiadów, że coś się szykuje. Wszystkie polskie domy w nocy były puste, ludzie spali w stodołach, na polu, w piwnicach - gdzie kto mógł. My też na te noc schowaliśmy się w piwnicy magazynu. Przeżyliśmy jeszcze jedną noc, ale dłużej nie można było ryzykować. Trzeba było znaleźć bezpieczne miejsce, gdzie ukraińscy bandyci nie mają wstępu. Załadowano na wóz dzieci, trochę niezbędnych rzeczy, zabraliśmy krowę i udaliśmy się do miasta, do Włodzimierza”.

Strach
Najmłodsze dzieci pozostawały wtedy pod opieką 12-letniej Aldony, a rodzice i starsze rodzeństwo wyjeżdżali na pola.

„W dzień pracowali na polu, a na noc zbierali się w jednym pomieszczeniu, wystawiali wartę na wypadek niebezpieczeństwa i tak spędzali czas. Zdawałam sobie sprawę z tego, że każdej nocy mogą zostać zamordowani i ja zostanę sama z dziećmi. Bałam się. W nocy z tego kierunku, w którym byli rodzice dochodziły krzyki mordowanych, tam snuły się łuny płonących wsi. Boże, jak ja się bałam, że rodzice mogą nie wrócić...” - wspomina Aldona Rybarska. „Często brałam wszystkie dzieci i wychodziłam z nimi za wioskę na drogę, by oczekiwać powrotu rodziców. Robiło się ciemno, jak wracaliśmy sami. Jurek miał dwa latka, ale już chodził. Mila 3 lata, ale ją musiałam dźwigać na rękach, bo ona miała krzywicę i długo nie chodziła. Pozostałe dzieci trzymały mnie za ręce lub za sukienkę. Ludzie, patrząc na naszą gromadkę, odwracali głowy”.

Po mowie widać, że jest Ukrainką
W Palmową Niedzielę 1944 roku 12-latka z ojcem jedzie po sprawunki do Bielina. Razem z nimi podróżują dwaj polscy policjanci wykorzystując podwózkę. Uzbrojeni. Podpici. Kiedy widzą nadchodzącą z naprzeciwka kobietę każą się zatrzymać. Żądają dokumentów. Kobieta ich nie ma, ale przysięga, że jest Polką. Nie wierzą. Twierdzą, że „po mowie widać, że jest Ukrainką”. Kobieta prosi żeby zabrać ją do Bielina, gdzie jej znajomi zaświadczą kim jest.

„Pijani, uzbrojeni faceci nie dają się przekonać i wskazują na to, że zamierzają kobietę zabić, bo jest Ukrainką. Obydwaj pastwią się nad kobietą. Uderzają kolbą w głowę, zaczyna lecieć krew. Ale nikt z pozostałych osób nie ma odwagi zwrócić facetom uwagi, że nie powinni tego robić. Nie mają żadnych podstaw poza sposobem mówienia. Na wschodzie wielu Polaków mówi akcentem zbliżonym do ukraińskiego” - relacjonuje.

Ostatecznie wiozą ją do miasteczka. Zakrwawiona kobieta woła po nazwisku mieszkańców, żeby wyszli i zaświadczyli, że nie jest Ukrainką. Nikt nie wychodzi.

„Ludzie się wystraszyli i z przeciwnej strony uciekli z domu. Kobieta, widząc że nikt nie wychodzi, zeskoczyła z sań i pobiegła do domu. Okazało się, że tam nikogo nie ma. Facet pobiegł za nią i strzelił dwukrotnie. Wyszedł zadowolony i każe się wieźć dalej. Ale po chwili znów dopadł pod płotem jakiegoś człowieka i chce go zabić, bo on pewnie jest Ukraińcem. W międzyczasie ktoś zawiadomił sztab czy dowództwo jednostki. Natychmiast zjawili się uzbrojenie żandarmi, skuli faceta i kazali tacie wieźć do zaimprowizowanego więzienia w jakimś chlewiku. Wracając widzimy, że wynoszą umierającą kobietę z domu, w którym usiłowała się ukryć i księdza przy niej. Ten, który tak narozrabiał i zabił niewinną kobietę został zdegradowany, pozbawiony broni i całymi dniami kręcił korbą, pod którą palił się ogień a w beczce prażyło się ziarno na zbożową kawę dla wojska. Często zdarzało mi się przechodzić koło tego miejsca i widzieć go przy tej czynności. Zawsze czułam ucisk w sercu, gdy go widziałam”.

Wiosna 1944
„Całe, pewnie 20-tysięczne miasto powiatowe, w którym skryło się drugie tyle ludności wiejskiej szukające schronienia przed rzezią ukraińską ucieka w stronę Uściługu, miejscowości położonej nad samym Bugiem. Wojsko niemieckie z przodu, wojsko niemieckie z tyłu. (…). W Uściługu korek. Tłok niesamowity. Ludność i pojazdy mają się przemieścić na poboczu drogi aby przepuścić pojazdy wojskowe. Posuwamy się powoli, nadchodzi ciemna noc ale trzeba się przemieszczać dalej. Przeprawa przez Bug. W tłumie wygnańców (nie uchodźców, bo przecież zostaliśmy wygnani przez Niemców z miasta) jest spora ilość ludności miejskiej poruszającej się konnymi wozami, do których przywiązane są krowy. Krowa w tych warunkach to był skarb. Zawsze można było nadoić mleka i nagotować jakichś zacierek czy innej kaszy aby nakarmić dzieci. Po przeprawie przez Bug udało się nam wymknąć spod obstawy wojskowej i skryć się w jakiejś wiosce”.

Rodzina Buszko przeżyła wojnę. Niektórzy jej członkowie zostali w Hrubieszowie. Inni trafili w okolice Głogowa i Szczecina. Aldona Buszko po wojnie trafiła do sierocińca. Po ukończeniu szkół poznała swojego przyszłego męża, absolwenta filozofii na KUL.

FILM
W filmie „Za Bugiem” wstąpi rodzina Rydzkowskiej, a także Ukraińcy pochodzący z regionu lwowskiego, którzy także przeżyli II wojnę światową. Zdjęcia rozpoczną się w sierpniu. Żeby udało się go zrealizować potrzebna jest jednak pomoc finansowa, m.in. na wypożyczenie sprzętu filmowego, a przede wszystkim na podróż na wschód. Zbiórka internetowa potrwa do 8 sierpnia. Informacje o tym, jak wspomóc produkcję filmu znajdują się na jego oficjalnej stronie internetowej zabugiem.pl (w zakładce wesprzyj nas)

Pozostałe informacje

Rafał Mekler zapowiada protest przewoźników w Dorohusku
Dzień Wschodzi
film

Rafał Mekler zapowiada protest przewoźników w Dorohusku

Rafał Mekler zapowiada powrót protestów na granicy z Ukrainą. Jego zdaniem ukraińscy przewoźnicy destabilizują rynek transportowy, działając na warunkach nieporównywalnych z realiami polskich firm. Choć protest ma ruszyć 12 maja, już teraz wiadomo, że decyzja wójta gminy Dorohusk o zakazie demonstracji trafi do sądu w trybie 24-godzinnym.

Nawet 18 000 złotych brutto. A najmniej? Sprawdź oferty pracy w Lubelskiem

Nawet 18 000 złotych brutto. A najmniej? Sprawdź oferty pracy w Lubelskiem

Opiekun osoby starsze zarobi 12 tysięcy, a montażysta balustrad do 11 tysięcy złotych. Jakie oferty pracy (a przede wszystkim: jakie zarobki) znajdziemy w województwie lubelskim?

Po porażce z Pogonią Siedlce piłkarze Górnika zagrają na wyjeździe z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza

Górnik Łęczna zagra w Niecieczy. Gospodarze mogą świętować awans

W poprzedniej kolejce poznaliśmy pierwszy zespół, który wywalczył awans do PKO BP Ekstraklasy. Została nim Arka Gdynia, której dyrektorem sportowym jest Veljko Nikitović. W niedzielę możemy poznać drugiego z beniaminków, ale plany w fetowaniu awansu Bruk-Bet Termalice Nieciecza spróbuje pokrzyżować Górnik Łęczna.

Jubileuszowe lato z teatrem. W tym roku już 50. raz
22 czerwca 2025, 0:00

Jubileuszowe lato z teatrem. W tym roku już 50. raz

To będzie wyjątkowa, bo jubileuszowa edycja sztandarowej w Zamościu imprezy. Zamojskie Lato teatralne odbędzie się po raz 50. Znamy termin wydarzenia.

Na placu Litewskim zrobiło się kolorowo od flag

Na placu Litewskim zrobiło się kolorowo od flag

Dziś (9 maja) w Dniu Europy, centrum Lublina rozbłyśnie kolorami ponad stu niezwykłych flag. To kulminacja projektu European Flags. RE:UNION, który wpisuje się w działania Europejskiej Stolicy Kultury Lublin 2029 i obchody Polskiej Prezydencji w Radzie UE. Hasło „Zjednoczeni w różnorodności” nabierze tu realnego wymiaru.

W pierwszym meczu Motor pokonał Piasta 3:2, a trzy gole dla gości zdobył Samuel Mraz

Motor kontra Piast. Znaleźć sposób na defensywę rywali

Piłkarze Motoru mają przed sobą przedostatni, domowy mecz w sezonie 24/25. Już w piątek beniaminek z Lublina zmierzy się z Piastem Gliwice (godz. 18). Transmisja tradycyjnie na Canal+ Sport 3. My zapraszamy na nasz portal na relację na żywo.

Nowy papież przyjął imię Leon XIV

Papież Leon XIV- augustianin, misjonarz, poliglota i miłośnik tenisa

Nowy papież Leon XIV wybrany w czwartek na konklawe po śmierci Franciszka to amerykański augustianin, doktor prawa kanonicznego z długim doświadczeniem misji w Peru, poliglota i miłośnik tenisa.

Leona XIV

Kościół ma nowego papieża Leona XIV, pierwszego ze Stanów Zjednoczonych

Kościół katolicki ma nowego papieża, pierwszego pochodzącego ze Stanów Zjednoczonych. W czwartym głosowaniu na konklawe wybrany został kardynał Robert Prevost, który przyjął imię Leona XIV. Nowy zwierzchnik 1,4 miliarda katolików był do śmierci papieża Franciszka prefektem watykańskiej Dykasterii do spraw Biskupów.

ChKS Chełm wygrał 3:1 z KKS Mickiewiczem Kluczbork i wywalczył sportowy awans do PlusLigi

ChKS Chełm mistrzem PLS 1. Ligi. Chełmianie lepsi od KKS Mickiewicza Kluczbork

W trzecim spotkaniu finałowym play-off ChKS Chełm pokonał KKS Mickiewicza Kluczbork 3:1 i wywalczył awans do PlusLigi. Chełmian czeka teraz weryfikacja pod względem formalnym i finansowanym przed wydaniem licencji na występ w elicie

Kibice Orlen Oil Motoru będą musieli chwilę poczekać na kolejny mecz swoich pupili

Orlen Oil Motor nie pojedzie w Grudziądzu. Piątkowy mecz przełożony

Nie w najbliższy piątek, a dopiero w niedzielę, 18 maja odbędzie się mecz piątej kolejki PGE Ekstraligi: Bayersystem GKM Grudziądz z Orlen Oil Motorem Lublin.

Papież Leon XIV

Nowy papież potrafi wsłuchać się w głos serca drugiego człowieka

Wiesław Dawidowski, który podobnie jak Leon XIV jest augustianinem powiedział, że to będzie bardzo spokojny pontyfikat. Nowy papież jest nie tylko wielkim dyplomatą, ale przede wszystkim potrafi wsłuchać się w głos serca drugiego człowieka – dodał.

Julia Ostrowska rozegrała dobry mecz

Polska przegrała z Hiszpanią i straciła szansę na awans do półfinału mistrzostw Europy U-17

Biało-Czerwone były wyraźnie słabsze od drużyny z Półwyspu Iberyjskiego.

Rywalizacja pomiędzy Patobasketem (biał-zielone stroje) i Matematyką jest bardzo wyrównana

Czas poznać mistrza rozgrywek LNBA

W sobotę o godz. 17.30 w hali I Liceum Ogólnokształcącego im. Stanisława Staszica odbędzie się wielki finał rozgrywek.

Skonfiskowane papierosy

Palenia bezakcyzowych szkodzi Skarbowi Państwa

Ponad 3500 paczek papierosów bez polskich znaków skarbowych akcyzy zabezpieczyli w tym tygodniu łukowscy policjanci. Taką ilość nielegalnych wyrobów tytoniowych mieli 43-latek z Siedlec i 50-latek z powiatu węgrowskiego. W przypadku wprowadzenia do obiegu takiej ilości bezakcyzowych papierosów Skarb Państwa straciłby ponad 55 tysięcy złotych.

Nowy cmentarz komunalny sąsiaduje z istniejącą, coraz bardziej zapełnioną, parafialną nekropolią. Pełne otwarcie gminnego obiektu prawdopodobnie jeszcze w tym roku

Kłopoty z cmentarzem. Wody gruntowe za wysoko

Nowy cmentarz komunalny przy ul. Pożowskiej w Końskowoli może już przyjmować urny z prochami zmarłych. Grzebanie tradycyjne ciągle nie jest możliwe - a to z powodu zbyt wysokiego poziomu wód.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium